J-
Pchnąłem ją całą moją wagą, będąc złym.
Czułem nadchodzącą erekcje. Kiedy miałem zamiar dotrzeć do jej pasa przemówiła.
-Jason, nie rób tego o czym myślisz.-powiedziała starając się uwolnić, na darmo.
-Co mam na myśli?-warknąłem.
Podniosła nogę i wyjęła coś z buta.
Poczułem coś mocno zaokrąglone tuż nam biodrem, nie mogłem się pomylić, to był mały pistolet.
-Nie waż sie myśleć, że nie wiem jak tego używać.-
Powoli cofnąłem się, a Sophie nadal trzymała pistolet wycelowany tym razem w mój żołądek.
-Zostaw mnie Jason.-
Zamknąłem oczy.-Przepraszam.-i zacząłem się oddalać.
Miałem już skręcić za róg, kiedy usłyszałem jej krzyk.
Odwróciłem się i zobaczyłem odjeżdżający czarny samochód. Czarny Marcedes-Benz G550. Samochód Phila.
To była moja wina.Wciągnąłem ją w to, a teraz ona jest w niebezpieczeństwie.
Deena's POV
Sophie wyszła porozmawiać przez telefon z McKyala.
Sophie chciała z powrotem Lily w mieście. Zdała sobie sprawę, że to co przydarzyło się Rue, przydarzyło się jej a ona nie chce żyć z tym że zostawiła Lily, kiedy obiecała jej co innego. Albo nie chce żeby Lily była na nią zła.
Mój telefon zaczął dzwonić.
Uśmiechnęłam się, kiedy usłyszałam swój dzwonek-"Wanted" Hunter Hayes
Uśmiech nie trwał długo kiedy zobaczyłam kto dzwoni. Jason. Sophie była zła na niego. Przez to, że Jason przeniósł ją do rozmowy, można przez to tylko czekać na kłopoty.
Westchnęłam i odebrałam.
-Czego chcesz Jason?-
-Sophie ona była po prostu zabrana.-słyszałam jego spieszący się głos.
-Co?-
-Phil jego banda...chwycili ją i..-
-USPOKÓJ SIĘ, GDZIE JESTEŚ?!-krzyknęłam na niego.
Wszyscy w poczekalni spojrzeli na mnie.Wstałam i wyszłam przez drzwi.
-Przed szpitalem, obok mojego samochodu.-
Rozejrzałam się i zobaczyłam go pochylonego nad swoim samochodem.
-Zaraz tam będę.-odłożyłam słuchawkę i pobiegłam próbując nie poślizgnąć się na lodzie, który powstał ostatniej nocy.
Dotarłam do niego.
-O czym mówiłeś?-zapytałam.
Rozmawiałem z Sophie i mieliśmy małą sprzeczkę, ona odeszła i ja poszedłem w innym kierunku i kiedy tylko odszedłem usłyszałem jej krzyk i zobaczyłem odjeżdżający samochód Phila.-powiedział wszystko na jednym wdechu, próbując mi to wyjaśnić.
-Cholera.-powiedziałam i wybrałam numer Jane.
Byłam tu jedyną. Sophie poprosiła Kenzie żeby została w domu z Nickym a Jane z Andi postanowiły też zostać w domu.
-Halo? Czy Rue...-
-Nie chodzi o Rue, tylko o Sophie.-
Jason spojrzał na mnie a potem szepnął 'Rue?'
Machnęłam ręką.
-Co z nią?-
-Phil ją zabrał.-
-Kurwa, KENZIE CHODŹ ANDI ZOSTAŃ TUTAJ Z NICKYM.-usłyszałam jej krzyk.
-Kenzie i ja niedługo będziemy.-
-Ok, pa.-
Jane rozłączyła się.
-Rue?-Jason zapytał zdezorientowany.
-I tak nie wiesz.-marudziłam
-Czy to ona została postrzelona?-
-Tak.-
-Czy jesteś częścią..-
-Tak.-przerwałam mu.
Jason złapał mnie za ramię.-TO WY POSTRZELILIŚCIE MI BRATA!-krzyknął.
-Nie zabiliśmy Alex'a.-powiedziałam odciągając jego rękę ode mnie.
-Więc kto?-krzyknął.
-Riley.-odpowiedziałam.
-Jak ci się...-
-Widziałam, próbowałam go powstrzymać.-przerwałam mu ponownie.
-Dlaczego próbowałaś go pow...-
-Ponieważ.-powiedziałam odchodząc.
Łzy zaczęły formować się w moich oczach. Sophie nie była jedyną, która straciła chłopaka. Tak ja sobie z tym lepiej poradziłam, ale nie ona jedyna.
Alex został postrzelony bo wiedział kto jest w 427 ale nie poddawał się. Nie poddawał się ze względu na mnie. Wiedział i myślę, że to trzymało nas sekret przez tak długo. Alex prowadził śledztwo, po śmierci Alexa zaczęłyśmy się ukrywać, a po śmieci Max'a zniknęłyśmy. Z mapy. Przez chwilę myślałyśmy że na zawsze, ale wiedziałyśmy, że tak nie może być.
-DEENA CZEKAJ.-krzyknął Jason biegnąc za mną.
-Co?-odwróciłam się do niego.
Zatrzymał się.-Czemu płaczesz?-
-Ty po prostu mnie nie pamiętasz?-zapytałam.
-Co...-
-BYŁAM DZIEWCZYNĄ ALEX'A PRZEZ ROK!-krzyknęłam.
Jason;owi otworzyły się usta a oczy pokazywały, że pamiętają mnie.
-CHRONIŁ NAS PRZEZ ROK! CHRONIŁ 427 PRZEZ ROK I JA BYŁAM Z NIM PRZEZ ROK! I...-przestałam bo szloch wstrząsnął moim ciałem.
Czułam jak ramiona Jason'a owijają się wokół mnie. Pozwoliłam sobie też go przytulić. Pachniał jak Alex-przestań Deena przestań. Krzyczałam na siebie. On nie jest Alex'em. I jest Sophie nie mój.
-Deena.-usłyszałam szept.-Jest w porządku.-
-Jest?-wymamrotałam.
-Tak, już go nie ma, ale jest teraz w lepszym miejscu.-
-Jak jest z tobą wszystko w porządku skoro go już nie ma?-
-Nie jest. Ale go już nie ma i nie mogę z tym nic zrobić.
-Co zamierzasz zrobić?-
-Więc najpierw odzyskamy Sophie, a potem mam zamiar zamordować tyłek Riley'a. Jego i całą jego grupę. Co sprowadza się do tego dlaczego nie zabiliście Riley. On zranił kogoś ty...-
-Bo tak. Najpierw chciałam sprawić żeby cierpiał, ale tak długo się ukrywaliśmy...-
-Sophie jest w 427?-zapytał.
-Myślę, że ona sama chciałaby ci powiedzieć jak jest z nami połączona. Więc nie mnie to mówić.-powiedziałam.
-Mam zamiar porozmawiać z John'em a potem mam zamiar wziąć swój gang i pojedziemy znaleźć Sophie. Z wami.-
Jane zatrzymała się w samochodzie.
-JEŚLI SOPHIE BY WAS TERAZ ZOBACZYŁA ZAMORDOWAŁA BY CIĘ.-krzyknęła Jane.
Spojrzałam na Jane i też zaczęłam na nią krzyczeć.
-Zaraz ty płakałaś, sorki.-powiedziała wyskakując z samochodu.
-To nie ma znaczenia.-wymamrotałam.
-Mam zamiar wziąć moją grupę,a potem jedziemy szukać Sophie, w porządku?-zapytał.
-Ok.-powiedziałam a on odszedł.
-On wie? POWIEDZIAŁAŚ MU?-powiedziała Kenzie.
-Wie?-
-Że jesteśmy w...-zatrzymała się.-427-dokończyła szeptem.
-JEGO BRATEM BYŁ ALEX, ALEX WIEDZIAŁ! MUSIAŁ WIEDZIEĆ CO NA PRAWDĘ STAŁO SIĘ Z ALEX'EM!-krzyknęłam na Kenzie.
-Od kiedy rozmawiasz z shots?-wymamrotała Kenzie.
Kenzie i ja nigdy się nie dogadywałyśmy. Zawsze było jakieś napięcie pomiędzy nami, ale staramy się być ponad to dla Sophie.
-O kiedy Sophie została porwana!-krzyknęłam.
Jane westchnęła.-PO PROSTU SIĘ ZAMKNIJCIE! Musimy znaleźć Sophie. A nie siedzieć tu i kłócić się jak 2 letnie dzieci!-
-Dobra, chodźmy znaleźć Soph.-powiedziałam.
__________________
Strasznie przepraszam, że nie było tak długo rozdziału. Mam nadzieję, że mi wybaczycie, dodaje ten rozdział na 2 części żebyście dostały go szybciej :) druga część powinna być do końca tego tygodnia.
Proszę dodawajcie komentarze i wyrażajcie swoją opinie to dla nas bardzo ważne. Właśnie przez komentarze które dodawałyście kiedy rozdział itp. po przeczytaniu ich od razu przetłumaczyłam dla Was ten kawałek.
Ps. Jest na pewno masa błędów.
I miłych wakacji :)))
@Solo_Anima
Bad Girls Don't Die
poniedziałek, 7 lipca 2014
wtorek, 3 czerwca 2014
Rozdział 18
"Powiedziałem, że Cie kocham. Myślałem, że jest to odwzajemnione uczucie."
*piątek noc*
S-
Poszłam dzisiaj do szkoły i wczoraj. Dostawałam od każdego dziwne spojrzenia. Zgaduje, że ta duża
blizna na moim policzku miała coś z tym wspolnego.
Conrad mnie przytulił, czego nie oczekiwałam. Chyba każdy ma jakąś sentymentalną stronę...
Ale potem on troche miał ubaw z zadań domowych, ktore musiałam nadrobić. A tego było naprawdę
dużo.
Nicky i ja mieliśmy w końcu troche czasu dla siebie. Oglądaliśmy "Igrzyska Śmierci" i
leżeliśmy na kanapie. Dziewczyny wyszły, a kiedy Jason pytał o mnie, mowilam, że jestem zajęta.
Zaczelismy oglądać "Igrzyska śmierci", kiedy moj telefon zabrzęczał. Zignorowałam to.
-Sprawdź co to - Wyszeptał Nicky.
*piątek noc*
S-
Poszłam dzisiaj do szkoły i wczoraj. Dostawałam od każdego dziwne spojrzenia. Zgaduje, że ta duża
blizna na moim policzku miała coś z tym wspolnego.
Conrad mnie przytulił, czego nie oczekiwałam. Chyba każdy ma jakąś sentymentalną stronę...
Ale potem on troche miał ubaw z zadań domowych, ktore musiałam nadrobić. A tego było naprawdę
dużo.
Nicky i ja mieliśmy w końcu troche czasu dla siebie. Oglądaliśmy "Igrzyska Śmierci" i
leżeliśmy na kanapie. Dziewczyny wyszły, a kiedy Jason pytał o mnie, mowilam, że jestem zajęta.
Zaczelismy oglądać "Igrzyska śmierci", kiedy moj telefon zabrzęczał. Zignorowałam to.
-Sprawdź co to - Wyszeptał Nicky.
-nie
- A co jeśli to Lily
-Dobra
To nie była Lily, była to Rue.
Otworzyłam wiadomość:
Rue- Musisz zjechać na doł. Teraz.
Ja- Nie moge. Spędzam teraz czas z Nicky. Pamiętasz?
Rue- To ważne. Nie będziesz szcześliwa
Ja- nie możesz poprostu wysłać mi zdjęcia?
Rue- Nie, musisz to zobaczyć na własne oczy.
Ja- Dobra.
-Nicky?
-Niech zgadne, musisz wyjść? - Zapytał
-Przepraszam. Nie wychodziłabym, ale Rue-
-W porządku. Będe tu, kiedy wrocisz.
-okey.- spauzowałam film i wstałam.
Wsiadłam w B7. Jechałam B7, ponieważ potrzebawałam mojego Range Rover'a naprawionego,
żebym mogła jezdzic z Nickiem do domu. Wciąż nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego.
Pytał, ale nie dam radu mu tego powiedzieć. To za bardzo go zrani.
Jechałam do '427s club' the pent.4.
Rue czekała na mnie na zewnątrz.
- No weź co tak długo!- Krzykneła na mnie
- A sorry, MUSIAŁAM porzucić mojego młodszego braciszka, kiedy mieliśmy mieć razem filmową
noc. A teraz, co to za wielka sprawa?
-Chodź za mną.
Szłam za nią. Z tyłu klubu było grafiti "427". To jest czas by się pokazać w sobote 10 listopada,
na polnocnej granicy o 22.
cholera.
- Co zamierzamy zrobić? - Slyszałam jak Mckenzie pytała
-Będziemy jutro o 22 na granicy.
-Sophie, co jeśli..-
-Żadnego co jeśli. Idziemy.
-Po co?
- Żeby wygrać.
-Soph..-
-Musze iśc do domu. Musze wszystko powiedzieć Nickowi, bo jeśli jutro nie wroce do domu,
on musi wiedzieć.
-Sophie, co do kurwy? Mowisz, że możemy zginąć? - słyszałam krzyk Jane.
-Nie wiemy co za gang nadchodzi! To mogą być każdy z trzech! Oni wszyscy byśmybyly
martwe, nie byłabym tym zdziwiona.
Wskoczyłam do mojego auta i pojechałam do domu.
- Nicky musimy o czymś porozmawiać.
-Jeśli zamierzasz dać mi "tą rozmowe" ojcowską, to własnie skończyłem tym, że ze mna
jest w porządku.
- Nie. O tym co się zdarzyło na drodze do domu.
Nicky spojrzał na mnie- okey.
- Zamierzam tobie powiedzieć, pewnie będziesz wściekły i prawdopodobnie znienawidzisz
mnie i zrozumiem to.
Nicky kiwnął.
- Wiesz, że Gang 427 jest w mieście.
Nicky kiwnął głową.
-Jestem częścią tego gangu, nie tylko częścią, ja go stworzyłam. Jestem tak jakby liderem...-
ucichłam.
- Więc ci ludzie, ktorzy do nas strzelali, chcieli Ciebie zabić. Ale wy jesteści najbardziej dyskretnym
gangiem w Kanadzie?Jak? Ja nie..
-Oni znają moj samochód, albo rover, ktory zostawiłam pewnego dnia w 427 gear.
-Soph?
-Ta?: - powiedziałam, patrząc się w stopy.
-Nie jestem zły, nie nienawidze Cię. Tak jestem zdenerwowany ale dlaczego ty mi to mowisz teraz?
- Inny gang wyzywa nas, widzimy sie z nimi jutro w nocy i jeśli ja nie wroce...- Zaczełam się jąkać-
- zaopiekuj sie za mnie Lily.
Nicky popatrzył na mnie w szoku. - Nie, musisz wrocic! Nie możesz nie wroocic! W końcu mamy
Cie spowrotem i teraz mowisz, że możemy Cie znowu stracić? Nie Sophie, nie, prosze nie. -
- Mogę powiedzieć, że był blisko rozpłakania się.
Pociągnełam go w moje ramiona. - Bedzie dobrze.Wszystko będzie dobrze. - Wyszeptałam -
Zrobię wszytsko, żeby wrocić.
- Obiecujesz?
- Obiecuje.
Wytarłam łzy z jego twarzy. - Nie płacz przeze mnie.
----------------------------------------------
S-
Była Sobota 21:45. Mogłabym poczuć napięcie w powietrzu. Wszyscy byli w swoich czarnych
kapturach 427 i spodniach.
Jane zgłosiła się jako wolontariusz by mo;wić za nas. Dobra przesadziłam ze słowem 'wolontariusz'.
Bardziej po dwo;ch godzinach walki znami, zgodziła się. Co stawią ja w największym zagrożeniu.
Wszystkie siedzimy w samochodzie i jedziemy na highway 2.
Nikt nic nie mo;wił przez całą droge.
Stało tam 5 innych zaparkowanych aut na zawnątrz toru. Jeden rozpoznałam, Jasona fisker.
Zanim wyszłyśmy, przemowiłam - Wszystkie wyjdziemy z tego.
Nikt sie ze mna nie zgodził, ale wszytskie miałyśmy taką samą nadzieje.
Szłyśmy wzdłuż granicy. Wszytskie trzy pozostałe gangi Stratford stały po drugiej stronie granicy.
-Tak myśleliśmy, że sie pojawicie. - Usłyszałam jeden strzał
- Nie jesteśmy tcho;rzami - odpowiedziała Jane
-Wow. to dziewczyna! Nie wiedziałem chłopaki, że macie w gangu dziewczyne- Usłyszałam jak
Phill krzyknął.
- A co to jest wbrew zasadom?- krzykneła Jane
- Nie, ale zwykle dziewczyny są w gangu do sexu nie do walk. - Riley krzyknął
Zrobiłam krok naprzód pokazując, że nie jestem zadowolona tą uwagą.
- Woah, sorry! - powiedział Riley.
Wycowałam się do tyłu, nie zaczynając niczego innego.
- Czego nie pokażecie nam waszych twarzy? - John. brat Jasona. krzyknął.
-Przez dwa lata wypracowaliśmy sobie, żeby nikt nie znał naszych tożsamości.
Chyba nie myślisz, że tak łatwo się poddamy?
-Jaka jest stawka ?
- Wszyscy mamy rodziny, o ktore sie wciąż troszczymy.
Ledwo widziałam wzdrgnięcie Rue.
- I założe sie, że są z was dumni. - powiedział Jason.
Tym razem ja sie wzdrygnełam.
-Oni nic nie wiedzą.
Poza Nickiem. Nicky wie.
-Jest jedna osoba. Ktora wie kim jesteście. Sophie.
Kurwa, Jason zamkni swoją jebaną twarz!!
-Zostaw Sophie z dala od tego. - Jane wyszła na przeciw temu.
-Co jesli ona jest z tyłu mojego mieszkania związana? I jeśi mnie nie posłuchacie, mam kogoś
tam kto mogl by ją zastrzelić.- Ktoś z Jasona gangu, myśle że to Cody powiedział.
Wyciągnełam moją broń.
Miałam już coś powiedzieć, ale Jane zna mnie za dobrze
-Zostawicie Sophie w spokoju albo przysięgam, że już nikt nigdy o was nie usłyszy.
Nagle z nikąd wystrzeliła broń. To Rue dostała.
Zobaczyłam jakiegoś kolesie stojącego obok Riley'a z bronią uniesioną.
Moja broń wystrzeliła sekundy pozniej.
Nawet nie patrzyłam jak jego ciało spada na ziemie po tym jak kula przeszła przez jego czaszke.
-Każdy jeśli sie ruszy, nie będziemy sie wachać by zrobic to ponownie. - Usłyszłam krzyk Jane.
Andi i Kenzie podnosiły Rue.
Nie wiedziałam gdzie kula trawiła, ale wiedziałam, że jest źle.
Odwrociłam sie w ich strony.
Troje z nich patrzyło sie na kolesia leżącego na ziemi,a reszta sie gapiła na nas.
Odwrocilam się i wskoczyłam na miejsce kierowcy.
-Co z nią?
-Dostała bliska serca. - usłyszałam szept Kenzie.
To był wyścig do szpitala. Czas był wszystkim.
Zabrałyśmy Rue do szpitala, potem poszłyśmy do domu sie przebrać.
Wyjaśniłam Nickowi co sie stało. I on wro;cił razem z nami do szpitala.
Rue leżała na Oiomie. Powiedziałyśmy, że Rue została postrzelona przy dole rzeki.
Nie wiedziałyśmy kto to był, ale to nie był przypadek. Wiedziałysmy, że to oznacza policje,
ale musimy pomoc Rue przez to przejść i to jest tego warte.
Nie moge tu siedzieć ani chwili dłużej.
-Andi zostań tu z Nicky. Jane, kenzie Chodźcie.
Andi dała mi dziwne spojrzenie. Jane i Kenzie poszły za mną.
-Chodźcie.
-Gdzie idziemy?
-To był ktoś z Rileya Gangu. Mogłam go zastrzelić ale takie nie jest 427.
-Co zamierzamy zrobić?
-Po prostu nadchodzimy.
Wskoczyłam do mojego auta, JAne i McKenzie wskoczyły do tyłu. Prowadziłam w kierunku
terytorium Riley'ego.
Zatrzymałam się na przodzie jego domu i wyskoczyłam z auta.
Podeszłam od prawej strony od okna na przodzie. Na szczęscie nikogo nie było w domu
więc nie musiałam się martwić tym, że ktoś mnie zobaczy.
Stukłam szybe w oknie.
Wyciągnełam zapałki z kieszeni. Odpaliłam i wrzuciłam do środka.
Tak, to niebyło tak szkodliwe jak benzyna ale to tez przyniesie troche szkod.
-Sophie!- KRZYKNĘŁA Jane.
Wrocilam do samochodu.
-Zasłużyli na to. - powiedziałam wskakując do auta.
J-
Nie powinienem wciągać w to Sophie. Wkurzy sie jak sie dowie. I tak już za poźno.
Każdy martwi się więzieniem. On został postrzelony. Noo oni sie nie martwili, oni byli wkurwieni,
bo przecież on nie żył. Zastanawiam się jeśli osoba z 427 umarła. Zastanawiam się kto to był.
Ktokolwiek to był, teraz to nie ma znaczenie.
John zabrał nas zdala od granicy. Nie musimy sie martwić więzieniem, to nie był już nasz problem.
Gdy byliśmy w samochodzie, Cody przemowil:
-427 ma dziewczyne w środku.
-Yea.- John i powiedzieliśmy razem
- I ktoś z drużyna Riley'go postrzelił kogos z 427.- powiedział Ryan
-427 bedzie powodem piekła każdego w pobliżu granic. Czuje to. - powiedział Chaz.
Westchnąłem, wiedząc że jest to prawdą.
- A co jeśli to Lily
-Dobra
To nie była Lily, była to Rue.
Otworzyłam wiadomość:
Rue- Musisz zjechać na doł. Teraz.
Ja- Nie moge. Spędzam teraz czas z Nicky. Pamiętasz?
Rue- To ważne. Nie będziesz szcześliwa
Ja- nie możesz poprostu wysłać mi zdjęcia?
Rue- Nie, musisz to zobaczyć na własne oczy.
Ja- Dobra.
-Nicky?
-Niech zgadne, musisz wyjść? - Zapytał
-Przepraszam. Nie wychodziłabym, ale Rue-
-W porządku. Będe tu, kiedy wrocisz.
-okey.- spauzowałam film i wstałam.
Wsiadłam w B7. Jechałam B7, ponieważ potrzebawałam mojego Range Rover'a naprawionego,
żebym mogła jezdzic z Nickiem do domu. Wciąż nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego.
Pytał, ale nie dam radu mu tego powiedzieć. To za bardzo go zrani.
Jechałam do '427s club' the pent.4.
Rue czekała na mnie na zewnątrz.
- No weź co tak długo!- Krzykneła na mnie
- A sorry, MUSIAŁAM porzucić mojego młodszego braciszka, kiedy mieliśmy mieć razem filmową
noc. A teraz, co to za wielka sprawa?
-Chodź za mną.
Szłam za nią. Z tyłu klubu było grafiti "427". To jest czas by się pokazać w sobote 10 listopada,
na polnocnej granicy o 22.
cholera.
- Co zamierzamy zrobić? - Slyszałam jak Mckenzie pytała
-Będziemy jutro o 22 na granicy.
-Sophie, co jeśli..-
-Żadnego co jeśli. Idziemy.
-Po co?
- Żeby wygrać.
-Soph..-
-Musze iśc do domu. Musze wszystko powiedzieć Nickowi, bo jeśli jutro nie wroce do domu,
on musi wiedzieć.
-Sophie, co do kurwy? Mowisz, że możemy zginąć? - słyszałam krzyk Jane.
-Nie wiemy co za gang nadchodzi! To mogą być każdy z trzech! Oni wszyscy byśmybyly
martwe, nie byłabym tym zdziwiona.
Wskoczyłam do mojego auta i pojechałam do domu.
- Nicky musimy o czymś porozmawiać.
-Jeśli zamierzasz dać mi "tą rozmowe" ojcowską, to własnie skończyłem tym, że ze mna
jest w porządku.
- Nie. O tym co się zdarzyło na drodze do domu.
Nicky spojrzał na mnie- okey.
- Zamierzam tobie powiedzieć, pewnie będziesz wściekły i prawdopodobnie znienawidzisz
mnie i zrozumiem to.
Nicky kiwnął.
- Wiesz, że Gang 427 jest w mieście.
Nicky kiwnął głową.
-Jestem częścią tego gangu, nie tylko częścią, ja go stworzyłam. Jestem tak jakby liderem...-
ucichłam.
- Więc ci ludzie, ktorzy do nas strzelali, chcieli Ciebie zabić. Ale wy jesteści najbardziej dyskretnym
gangiem w Kanadzie?Jak? Ja nie..
-Oni znają moj samochód, albo rover, ktory zostawiłam pewnego dnia w 427 gear.
-Soph?
-Ta?: - powiedziałam, patrząc się w stopy.
-Nie jestem zły, nie nienawidze Cię. Tak jestem zdenerwowany ale dlaczego ty mi to mowisz teraz?
- Inny gang wyzywa nas, widzimy sie z nimi jutro w nocy i jeśli ja nie wroce...- Zaczełam się jąkać-
- zaopiekuj sie za mnie Lily.
Nicky popatrzył na mnie w szoku. - Nie, musisz wrocic! Nie możesz nie wroocic! W końcu mamy
Cie spowrotem i teraz mowisz, że możemy Cie znowu stracić? Nie Sophie, nie, prosze nie. -
- Mogę powiedzieć, że był blisko rozpłakania się.
Pociągnełam go w moje ramiona. - Bedzie dobrze.Wszystko będzie dobrze. - Wyszeptałam -
Zrobię wszytsko, żeby wrocić.
- Obiecujesz?
- Obiecuje.
Wytarłam łzy z jego twarzy. - Nie płacz przeze mnie.
----------------------------------------------
S-
Była Sobota 21:45. Mogłabym poczuć napięcie w powietrzu. Wszyscy byli w swoich czarnych
kapturach 427 i spodniach.
Jane zgłosiła się jako wolontariusz by mo;wić za nas. Dobra przesadziłam ze słowem 'wolontariusz'.
Bardziej po dwo;ch godzinach walki znami, zgodziła się. Co stawią ja w największym zagrożeniu.
Wszystkie siedzimy w samochodzie i jedziemy na highway 2.
Nikt nic nie mo;wił przez całą droge.
Stało tam 5 innych zaparkowanych aut na zawnątrz toru. Jeden rozpoznałam, Jasona fisker.
Zanim wyszłyśmy, przemowiłam - Wszystkie wyjdziemy z tego.
Nikt sie ze mna nie zgodził, ale wszytskie miałyśmy taką samą nadzieje.
Szłyśmy wzdłuż granicy. Wszytskie trzy pozostałe gangi Stratford stały po drugiej stronie granicy.
-Tak myśleliśmy, że sie pojawicie. - Usłyszałam jeden strzał
- Nie jesteśmy tcho;rzami - odpowiedziała Jane
-Wow. to dziewczyna! Nie wiedziałem chłopaki, że macie w gangu dziewczyne- Usłyszałam jak
Phill krzyknął.
- A co to jest wbrew zasadom?- krzykneła Jane
- Nie, ale zwykle dziewczyny są w gangu do sexu nie do walk. - Riley krzyknął
Zrobiłam krok naprzód pokazując, że nie jestem zadowolona tą uwagą.
- Woah, sorry! - powiedział Riley.
Wycowałam się do tyłu, nie zaczynając niczego innego.
- Czego nie pokażecie nam waszych twarzy? - John. brat Jasona. krzyknął.
-Przez dwa lata wypracowaliśmy sobie, żeby nikt nie znał naszych tożsamości.
Chyba nie myślisz, że tak łatwo się poddamy?
-Jaka jest stawka ?
- Wszyscy mamy rodziny, o ktore sie wciąż troszczymy.
Ledwo widziałam wzdrgnięcie Rue.
- I założe sie, że są z was dumni. - powiedział Jason.
Tym razem ja sie wzdrygnełam.
-Oni nic nie wiedzą.
Poza Nickiem. Nicky wie.
-Jest jedna osoba. Ktora wie kim jesteście. Sophie.
Kurwa, Jason zamkni swoją jebaną twarz!!
-Zostaw Sophie z dala od tego. - Jane wyszła na przeciw temu.
-Co jesli ona jest z tyłu mojego mieszkania związana? I jeśi mnie nie posłuchacie, mam kogoś
tam kto mogl by ją zastrzelić.- Ktoś z Jasona gangu, myśle że to Cody powiedział.
Wyciągnełam moją broń.
Miałam już coś powiedzieć, ale Jane zna mnie za dobrze
-Zostawicie Sophie w spokoju albo przysięgam, że już nikt nigdy o was nie usłyszy.
Nagle z nikąd wystrzeliła broń. To Rue dostała.
Zobaczyłam jakiegoś kolesie stojącego obok Riley'a z bronią uniesioną.
Moja broń wystrzeliła sekundy pozniej.
Nawet nie patrzyłam jak jego ciało spada na ziemie po tym jak kula przeszła przez jego czaszke.
-Każdy jeśli sie ruszy, nie będziemy sie wachać by zrobic to ponownie. - Usłyszłam krzyk Jane.
Andi i Kenzie podnosiły Rue.
Nie wiedziałam gdzie kula trawiła, ale wiedziałam, że jest źle.
Odwrociłam sie w ich strony.
Troje z nich patrzyło sie na kolesia leżącego na ziemi,a reszta sie gapiła na nas.
Odwrocilam się i wskoczyłam na miejsce kierowcy.
-Co z nią?
-Dostała bliska serca. - usłyszałam szept Kenzie.
To był wyścig do szpitala. Czas był wszystkim.
Zabrałyśmy Rue do szpitala, potem poszłyśmy do domu sie przebrać.
Wyjaśniłam Nickowi co sie stało. I on wro;cił razem z nami do szpitala.
Rue leżała na Oiomie. Powiedziałyśmy, że Rue została postrzelona przy dole rzeki.
Nie wiedziałyśmy kto to był, ale to nie był przypadek. Wiedziałysmy, że to oznacza policje,
ale musimy pomoc Rue przez to przejść i to jest tego warte.
Nie moge tu siedzieć ani chwili dłużej.
-Andi zostań tu z Nicky. Jane, kenzie Chodźcie.
Andi dała mi dziwne spojrzenie. Jane i Kenzie poszły za mną.
-Chodźcie.
-Gdzie idziemy?
-To był ktoś z Rileya Gangu. Mogłam go zastrzelić ale takie nie jest 427.
-Co zamierzamy zrobić?
-Po prostu nadchodzimy.
Wskoczyłam do mojego auta, JAne i McKenzie wskoczyły do tyłu. Prowadziłam w kierunku
terytorium Riley'ego.
Zatrzymałam się na przodzie jego domu i wyskoczyłam z auta.
Podeszłam od prawej strony od okna na przodzie. Na szczęscie nikogo nie było w domu
więc nie musiałam się martwić tym, że ktoś mnie zobaczy.
Stukłam szybe w oknie.
Wyciągnełam zapałki z kieszeni. Odpaliłam i wrzuciłam do środka.
Tak, to niebyło tak szkodliwe jak benzyna ale to tez przyniesie troche szkod.
-Sophie!- KRZYKNĘŁA Jane.
Wrocilam do samochodu.
-Zasłużyli na to. - powiedziałam wskakując do auta.
J-
Nie powinienem wciągać w to Sophie. Wkurzy sie jak sie dowie. I tak już za poźno.
Każdy martwi się więzieniem. On został postrzelony. Noo oni sie nie martwili, oni byli wkurwieni,
bo przecież on nie żył. Zastanawiam się jeśli osoba z 427 umarła. Zastanawiam się kto to był.
Ktokolwiek to był, teraz to nie ma znaczenie.
John zabrał nas zdala od granicy. Nie musimy sie martwić więzieniem, to nie był już nasz problem.
Gdy byliśmy w samochodzie, Cody przemowil:
-427 ma dziewczyne w środku.
-Yea.- John i powiedzieliśmy razem
- I ktoś z drużyna Riley'go postrzelił kogos z 427.- powiedział Ryan
-427 bedzie powodem piekła każdego w pobliżu granic. Czuje to. - powiedział Chaz.
Westchnąłem, wiedząc że jest to prawdą.
Wyciągnąłem moj telefon, żeby napisać do Sophie.
JA- Hej, możemy porozmawiać?
Żadnej odpowiedzi.
Znowu westchnąłem. Założe się, że 427 już jej powiedziało, że tam byłem.
Zastanawiam sie czy sie wnerwiła.
S-
Jason do mnie napisał. Nie odpisałam. Nie wiem co odpisać. Rue była w szpitalnym łozku i
on jest po części tego powodem, ale my także jesteśmy tego powodem.
To także stawia nas w ryzyku. Jeśli Rue umrze, oni dowiedzą sie, że Rue była częścią 427.
A jeśli Rue przeżyje szpitalna dokumentacja może ją postawić w ryzyku.
Deena starała się przekonać szpital, by nie wpisywać tego do szpitalnej dokumentacji.
Jeśli przeżyje to mogłoby jej pomo;c,ale jeśli ona nie...
Przestań myśleć o tym jeśli ona nie przeżyje. W duchu krzyczałam na siebie.
-Kenzie?-powiedziałam
-taa?
-Zamierzam isć do domu i posiedzieć trochę z Nickiem. Zadzwoń jeśli coś sie bedzie działo, okey?
Kenzie kiwnełą. Nicky wstał i poszedł za mną.
Wziełam z Nickiem Suburbana, zostawiając B7 dziewczyną. Moj telefon znowu zabrzęczał,
popatrzyłam na niego. Kolejna wiadomość od JAsona.
Weszłam do domu i odprowadziłam Nickiego do jego pokoju.
-CZy Rue wyjdzie z tego?- zapytał smutno.
-Mam taką nadzieje.
-Sophie to mogłaś być ty.
Cisza wypełniła poko;j na pare minut.
-taa.
Wpełzałam sie na ło;żko. Nicky czuł sie trochę śpiący w moich ramionach ale ja tylko
leżałam godzinami, modląc sie o telefon mowiący, że z Rue wszystko w porządku.
J-
Była prawie połnoc, kiedy dostaliśmy telefon od Riley'a. Jego dom przepadł. Spalił sie .
Wszyscy wiedzieliśmy kto to zrobił, ale nikt nie powiedział tego na głos.
Mieli prawo być wściekli, ale oni dopiero co zastrzelili jednego z chłopakow Riley'a.
Jak daleko są oni zdolni zajść tym razem?
Czy zamierzają zajś tak daleko jak to zrobili z Philem i jego domem?
Probowałem pisać znowu do Sophie.
Wciąż nie odpisywała.
Zastanawiałem sie czy jest z 427 własnie teraz martwiąc sie o tego kogoś kto został postrzelony.
Westchnąłem i wyrzuciłem głowe do tyłu na kanapie.
Czułem sie śppiący martwiąc sie do cholery o Sophie.
*następny dzień*
J-
Nie dostałem żadnych wieści od Sophie. Byłem w jej domu i Nicky powiedział, że jest ona
w szpiatalu. Spytałem do kogo poszła, ale Nicky powiedział, że nie wie.
Podjechałem pod szpital gdzie zauważyłem Sophie chodzącą z telefonem. Podążyłem za nią,
szła i wreszcie zakończyła rozmowe. Stałem kilka metrow za nią. Ledwo złapała powietrze kiedy sie
odwrociła i mnie zobaczyła.
-po prostu odejdź. - POwiedziała
-Nie- złapałem ją za nadgarstek- dlaczego jestes zła?
- Ponieważ moge- powiedziała.Jej oddech przyspieszył.
- Powiedziałem, że Cie kocham i myślałem, że to jest odwzajemnione uczucie.
-Bo jest albo było. - Jej oczy zaświeciły sie jakby miała zaraz płakać.
Popchnąłem ja na ceglaną ścianę.
- spytałem dlaczego jesteś zła.
S-
Jason popchnął mnie na ceglaną ścianę.
- Ponieważ wciągnąłeś mnie wczoraj w nocy w rozmowe.- pisknełam
Czułam jak jego ciało napiera na mnie.
Czułam rownież jego małego przyjaciele napierającego na moje biodro.
-Jason nie rob tego o czym myślisz. - powiedziałam, probując sie wyswobodzić.
-a o czym ja myśle? - mruknął.
podniosłam moją noge najwyżej jak mogłam i chwyciłam moja broń z mojego buta.
Przycisnełam wyżej jego biodra.
JA- Hej, możemy porozmawiać?
Żadnej odpowiedzi.
Znowu westchnąłem. Założe się, że 427 już jej powiedziało, że tam byłem.
Zastanawiam sie czy sie wnerwiła.
S-
Jason do mnie napisał. Nie odpisałam. Nie wiem co odpisać. Rue była w szpitalnym łozku i
on jest po części tego powodem, ale my także jesteśmy tego powodem.
To także stawia nas w ryzyku. Jeśli Rue umrze, oni dowiedzą sie, że Rue była częścią 427.
A jeśli Rue przeżyje szpitalna dokumentacja może ją postawić w ryzyku.
Deena starała się przekonać szpital, by nie wpisywać tego do szpitalnej dokumentacji.
Jeśli przeżyje to mogłoby jej pomo;c,ale jeśli ona nie...
Przestań myśleć o tym jeśli ona nie przeżyje. W duchu krzyczałam na siebie.
-Kenzie?-powiedziałam
-taa?
-Zamierzam isć do domu i posiedzieć trochę z Nickiem. Zadzwoń jeśli coś sie bedzie działo, okey?
Kenzie kiwnełą. Nicky wstał i poszedł za mną.
Wziełam z Nickiem Suburbana, zostawiając B7 dziewczyną. Moj telefon znowu zabrzęczał,
popatrzyłam na niego. Kolejna wiadomość od JAsona.
Weszłam do domu i odprowadziłam Nickiego do jego pokoju.
-CZy Rue wyjdzie z tego?- zapytał smutno.
-Mam taką nadzieje.
-Sophie to mogłaś być ty.
Cisza wypełniła poko;j na pare minut.
-taa.
Wpełzałam sie na ło;żko. Nicky czuł sie trochę śpiący w moich ramionach ale ja tylko
leżałam godzinami, modląc sie o telefon mowiący, że z Rue wszystko w porządku.
J-
Była prawie połnoc, kiedy dostaliśmy telefon od Riley'a. Jego dom przepadł. Spalił sie .
Wszyscy wiedzieliśmy kto to zrobił, ale nikt nie powiedział tego na głos.
Mieli prawo być wściekli, ale oni dopiero co zastrzelili jednego z chłopakow Riley'a.
Jak daleko są oni zdolni zajść tym razem?
Czy zamierzają zajś tak daleko jak to zrobili z Philem i jego domem?
Probowałem pisać znowu do Sophie.
Wciąż nie odpisywała.
Zastanawiałem sie czy jest z 427 własnie teraz martwiąc sie o tego kogoś kto został postrzelony.
Westchnąłem i wyrzuciłem głowe do tyłu na kanapie.
Czułem sie śppiący martwiąc sie do cholery o Sophie.
*następny dzień*
J-
Nie dostałem żadnych wieści od Sophie. Byłem w jej domu i Nicky powiedział, że jest ona
w szpiatalu. Spytałem do kogo poszła, ale Nicky powiedział, że nie wie.
Podjechałem pod szpital gdzie zauważyłem Sophie chodzącą z telefonem. Podążyłem za nią,
szła i wreszcie zakończyła rozmowe. Stałem kilka metrow za nią. Ledwo złapała powietrze kiedy sie
odwrociła i mnie zobaczyła.
-po prostu odejdź. - POwiedziała
-Nie- złapałem ją za nadgarstek- dlaczego jestes zła?
- Ponieważ moge- powiedziała.Jej oddech przyspieszył.
- Powiedziałem, że Cie kocham i myślałem, że to jest odwzajemnione uczucie.
-Bo jest albo było. - Jej oczy zaświeciły sie jakby miała zaraz płakać.
Popchnąłem ja na ceglaną ścianę.
- spytałem dlaczego jesteś zła.
S-
Jason popchnął mnie na ceglaną ścianę.
- Ponieważ wciągnąłeś mnie wczoraj w nocy w rozmowe.- pisknełam
Czułam jak jego ciało napiera na mnie.
Czułam rownież jego małego przyjaciele napierającego na moje biodro.
-Jason nie rob tego o czym myślisz. - powiedziałam, probując sie wyswobodzić.
-a o czym ja myśle? - mruknął.
podniosłam moją noge najwyżej jak mogłam i chwyciłam moja broń z mojego buta.
Przycisnełam wyżej jego biodra.
- nie waż sie myśleć, że nie wiem jak tego użyć.
Powoli odsunął sie ode mnie. Trzymałam moj pistolet nakierowany na jego brzuch.
-Po prostu odejdź Jason.
Jason zamknął oczy - Przepraszam- a potem odszedł.
Poszłam w przeciwnym kierunku. Jak tylko wyszlam z za zakrętu krzyknęłam,
poczułam jakby cos mnie uderzylo w glowe. Potem widziałam juz tylko ciemność.
-Po prostu odejdź Jason.
Jason zamknął oczy - Przepraszam- a potem odszedł.
Poszłam w przeciwnym kierunku. Jak tylko wyszlam z za zakrętu krzyknęłam,
poczułam jakby cos mnie uderzylo w glowe. Potem widziałam juz tylko ciemność.
A więc tu nowa tłumaczka, to moje pierwsze tłumaczenie. Mam nadzieję, że nie jest ono najgorsze.
;) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. :)
niedziela, 4 maja 2014
Rozdział 17
SOPHIE'S
POV
To
już siedem dni odkąd nie byłam w szkole. 168 godzin nie wstawania
z łóżka i 10080 minut od kiedy rozmawiałam czy widziałam Jasona.
Nie
mogłam odbierać od niego telefonów. Deena zaczynała wrzeszczeć
na mnie za wczoraj, ale ja tylko chciałam zniknąć.
To
już dwa dni odkąd nic nie jadłam. 48 godzin odkąd widziałam
Nicky'ego i 2880 minut odkąd Rue próbowała ze mną porozmawiać.
W
tym momencie nie martwiłam się o jedzenie. Wszystko co spróbowałam
było okropne, ale Nicky, czułam, że źle robię, nie rozmawiając
z nim, powiedziałam, że zrobię to później, ale nie mogłam. On
potrzebował mnie, ale ja nie potrafiłam z nim porozmawiać . Rue
próbowała, dwa dni temu powiedziała mi, że poddaje się i mam
sobie sama radzić z tym gównem. Jeśli tak to ma wyglądać, mogę
umrzeć.
Usłyszałam
ciche pukanie do moich drzwi. Nie odpowiedziałam, ale ktokolwiek to
był drzwi I tak były otwarte. Poczułam, że ktoś siada na łóżku.
Myśląc ktoś miałam na myśli Jane.
-Mckayla
ciągle dzwoni. Nie chciałyśmy cię niepokoić, ale Lili nie chce
nic jeść, ani nie śpi." Jane szepnęła.
-Po
prostu powiedz jej, że mi przykro.- wymamrotałam w poduszkę.
-Przez
co?- zapytała Jane.
-Za
to, że jestem taką okropną siostrą.- Poczułam napływające łzy
do moich oczu.
-Nie
będę przekazywać twoich przeprosin.
-Więc
twierdzisz, że jestem złą siostrą?
-Nie,
ja tylko mówię, że jak zamierzasz przeprosić to przeproś tak,
żeby zadziałało.
Westchnęłam
i znowu weszłam pod kołdrę.
-Musisz
wyjść z tego doła, czy jak ty tam kurwa nazywasz!- Jane krzyczała
na mnie.
-Nie.-wymamrotałam
spod kołdry.
-Chcesz
porozmawiać o tym co się stało?
-Nie.
*wspomnienie*
-Czego
ty chcesz?
-Ciebie.
-Nie.-
powiedziałam cofając się do drzwi -Wychodzę.
Odwróciłam
się do niego tyłem, zły pomysł. Usłyszałam krótkie kliknięcie.
Wiedziałam, ze to mógł być dźwięk z dowolnego miejsc w pokoju.
-Czy
ty trzymasz broń z tyłu mojej głowy?- zapytałam powoli
-Jeśli
nie zrobisz tego co ci każe, podpale wszystko wokół.- Anthony
warknął.
Przytaknęłam
i powoli odwróciłam się twarzą do niego.
*koniec
wspomnienia*
-Przynajmniej
oddzwoń do Jasona, Sophie.
-Nie.
-Czemu?
-Bo
nie chcę. Po prostu chcę być sama.- mruknęłam
-Dobrze.
Usłyszałam
jak drzwi się zamykają i pozwoliłam sobie zapaść w sen.
JASON'S
POV
To
już tydzień od kiedy widziałem czy rozmawiałem z Sophie. Pytałem
Mckenzie gdzie ona jest i usłyszałem jedynie -w domu.-
Czy
ona jest na mnie zła z jakiegoś powodu?
I
co się kurwa stało Sophie?. Chodzi mi o to, że wyglądała jakby
została zaatakowana. Gorzej jeśli została napadnięta. Jej twarz
miała głęboką bliznę i cała reszta jej ciała była
posiniaczona i pocięta. Zdecydowałem, że pójdę do domu Sophie po szkole
i to jest to co powinienem zrobić.
Dobra,
siedzę w moim samochodzie, przed jej bramą i nie mogę się
zdecydować czy wjechać do środka czy nie. Boże, czemu ja jestem
taki miękki? Nie. Wjechałem na podjazd i otworzyłem drzwi.
Wysiadłem z samochodu i zapukałem do drzwi. Deena odezwała się.
-Jason,
nie jestem pewna czy ona jest gotowa.
-Nie
obchodzi mnie to, muszę się z nią zobaczyć.
Deena
zlustrowała mnie.
-Okej
dobra. Tylko nie naciskaj na nią.
Przepchnąłem
Deene i ruszyłem korytarzem do pokoju Sophie. Otworzyłem drzwi.
Sophie nawet nie drgnęła pod kołdrą. Zamknąłem jej drzwi i
usiadłem na łóżku.
-Soph,
obudzisz się?
-Jason?-
usłyszałem jej cichy głos
-Tak
kochanie.
Nie
odpowiedziała.
-Co
ci się stało?-spytałem.
Znowu
żadnej odpowiedzi.
-Tylko
powiedz mi kto ci to zrobił, pozbędę się go dla ciebie.
-Jason.-
powiedziała ściągając kołdrę z głowy i obracając się do
mnie.- Jestem przyjaciółką 427 naprawdę myślisz, że on jeszcze
żyje?- wyszeptała.
-Dlaczego
427 chroni ciebie? Kim ty dla nich jesteś?- spytałem, musiałem
wiedzieć.
-Pamiętasz
Maxa, chłopaka zastrzelonego ostatniej wiosny? Był moim chłopakiem.
-Max
był częścią 427, on nieee.- powiedziałem zszokowany.
-Nie.
On przyjaźnił się z jedną z osób z 427. To dlatego 427 mnie
chroni, ponieważ on nieżyje.
SOPHIE'S
POV
Ja
po prostu okłamałam Jasona, ale ja musiałam to zrobić, żeby
chronić jego i mnie. 427 chronią mnie, ponieważ jestem ich
częścią. Nie dlatego, że Max był przyjacielem jednego z nich,
dobra, umawiał się ze mną i to jest to co dostałam w zamian, jego
śmierć.
-Więc
ktoś kto zastrzelił Maxa, zabił kompletnie niewinną osobę?
-Yea.
JASON'S
POV
-Sophie?
-Hm?-
wymamrtała kładąc się z powrotem na poduszkę.
-Co
się wydarzyło wtedy?
-Czy
to ważne?
-Ty
jesteś dla mnie ważna, więc tak.
Sophie
usiadła i przysunęła się do mnie. Położyła głowę na moim
ramieniu.
-Co
się stało, zostałam zraniona.- Próbowała być bardzo oczywista.
-Soph.
-Wiem,
że to nie dość, ale ja nie chcę o tym rozmawiać.
-Możemy
o tym nie rozmawiać jeśli wstaniesz z łóżka i pójdziesz jutro
do szkoły.
Jęknęła
-Dobrze.
-Soph?-
zapytałem ponownie.
Spojrzała
na mnie. -Co teraz?- zachichotała
Przycisnąłem
moje usta do jej.
-Kocham
cię.
_____________________________________________________________________________
Nareszcie jest :3 Przepraszam, że tak długo musieliście czekać, ale jakoś tak wyszło, ciężko mi się tłumaczyło ten rozdział, nie mogłam się zabrać za tłumaczenie.
Mamy nową tłumaczkę :3
No i proszę wam komentujcie bo to nam pomaga i zachęca do dalszego tłumaczenia.
xoxo Martyna
piątek, 11 kwietnia 2014
UWAGA !!! INFO
Jak widzicie rozdział nie jest przetłumaczony, Julita odeszła, a my z Weronikom same nie dajemy rady. Mamy za mało czasu, więc robimy konkurs. Każdy kto przetłumaczy ten kawałek, zostanie przez nas oceniony i może akurat to TY zostaniesz naszą tłumaczką. Zapraszamy do przetłumaczenia, rozdział wysyłacie na czekoladzia20@gmail.com lub werciakot@gmail.com
W razie jakich kolwiek pytań możecie pisać na maila lub twittera @dev4tion @Solo_anima
Na rozdziały czekamy do 20.04.2014
POSZUKUJEMY TŁUMACZKI MOŻE TO BĘDZIESZ WŁAŚNIE TY !!!
SOPHIE'S POV
It's been 7days since I've gone to school. 168 hours since I've gotten out of bed, and 10080minutes since I've talked to or seen Jason.
I haven't been picking up his calls. Deena started yelling about that yesterday, but I just wanted to completely disappear.
It's been two days since I've eaten anything. 48 hours since I've seen Nicky and 2880 minutes since Rue gave up on talking to me.
At this moment I could care about food. Everything tasted horrible, but Nicky I felt bad for not talking to him. He needs me but like I've said before I cant do this. Rue had been trying to gave up on me but two days ago she told me she gave up I can figure out my own shit. If that's the way it's gonna be Ill just die here.
I heard a soft knock on my door. I didn't answer but who ever it was entered.
I felt someone sit down on the bed. I could tell by the way she was sitting that its Jane.
"Mckayla keeps calling. We were going to bother you with it right now but lily hasn't been sleeping and now she won't eat." Jane whispered.
"Just tell her I'm sorry." I mumbled into my pillow.
"For what?" Jane asked.
"For being such a horrible sister." I felt tears spring at the edge of my eyes.
"Don't apologize to me about that."
"So your saying I'm a bad sister?"
"No I was just saying that I your gonna be apologizing for that apologize to the people that it affects."
I sighed and pulled myself back under the covers.
"You NEED to get out of this funk, or whatever the fuck you wanna call it!" Jane practically yelled at me.
"No." I mumbled from underneath the covers.
"Do you want to talk about what happened?"
"No."
*flashback*
"What do you want."
"You."
"No," I said starting for the door "I'm leaving."
I had my back turned to him, bad idea. I heard a small click. Id know that sound anywhere.
"Are you holding a gun to the back of my head?" I asked slowly.
"If you don't then around ill fire it." Anthony growled.
I swallowed and slowly turned back around to face him.
*end flashback*
"At least call Jason back Sophie."
"No."
"Why."
"Because I don't want to. I just wanna be alone." I grumbled.
"Fine."
I heard my bedroom door shut and I slowly let myself fall back asleep.
wtorek, 25 marca 2014
Rozdział 16
Jason's Pov
Jeździłem już od godziny. W pewnym momencie zadzwoniłem do Deeny, żeby zapytać jakim samochodem pojechała Sophie, to był BMW Aplina B7. To jest najmniej powszechny samochód w Srtadford, ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać.
Jechałem w dół ulicą Erie, która znajduje się w południowej części Stradford, kiedy zobaczyłem coś co przypomnia Apline. Była zaparkowana na zewnątrz motelu Rosecourt.
Wjechałem na parking i zaparkowałem obok samochodu Sophie.To było zdecydowanie niebieskie BMW Aplina B7. Zajrzałem do środa, żeby sprawdzić czy nie ma w środku Soph, ale samochód był pusty. Spojrzałem na tablice rejestracyjną, na której było napisane zag-427. Przypomniałem sobie, że wszystkie ich samochody mają na rejestracji 427 więc zapukałem w szybę.
Nie było odpowiedzi.
-Sophie?-krzyknąłem.
Znów brak odpowiedzi.
Wróciłem do mojego samochodu i wziąłem nóż. Jeżeli Sophie nie zamierza odpowiedzieć to ja otworze samochód. Włożyłem nóż do wejścia na kluczyki po jakiejś sekundzie poczułem, że zamek się otworzył. Otworzyłem drzwi.
I zobaczyłem małą postać leżącą na siedzeniach.
Odsunąłem koc żeby zobaczyć Sophie. Odetchnąłem z ulgą ale nie trwała ona długo.
Miała zamknięte oczy i duże rozcięcie na policzku.
-Sophie?-powiedziałem w panice potrząsając nią.-Obudź się, kochanie proszę obudź się.-
Po chwili sprawdziłem jej puls na szczęście był tak jeszcze.
Ponownie nią potrząsnąłem.
Za chwile zaczęła trzepotać oczami.
-Sophie wszytko w porządku? Co się stało?-
-Jason, odejdź.-powiedziała słabym głosem.
-Sophie..-
-Odejdź.-Widziałem, że była bliska płaczu.
-Odejdę, ale dzwonie do Deeny.-
Nie odpowiedziała.
Wyszedłem z samochodu i wybrałem numer Deeny.
-Jason czy..-
-Ona jest na parkingu przy motelu Rosecourt.-
-Jane i ja będziemy tak za 5 minut.-
-Wyrzuciła mnie.-
-Będziemy za 5 minut zostań tam gdzie jesteś.-
-Okej.-
Rozłączyłem się.
Po paru minutach zobaczyłem Deene i Jane.
Deena pobiegła do Sophie a Jane została razem ze mną.
Mogłem usłyszeć kawałki rozmowy dziewczyn.
-Sophie, co się do cholery stało?-
-Anthony...-nie mogłem usłyszeć dalszej części, ale kiedy Jane usłyszała to imię, westchnęła.
-Chodźmy już.-
Deena wyszła niosąc Sophie. Jej drobne ciało było w tak samo złym stanie jak jej policzek.
Deena przełożyła sobie Sophie przez ramię.
-Zadzwonię do Ciebie później.-powiedziała do mnie Deena.
Deena podała klucze do Jane klucze B7, a sama wsiadła do Audi A8.
Obserwowałem jak odjeżdżają, a potem wskoczyłem do swojego samochodu całkowicie zmartwiony.
Sophie's Pov
Jason obudził mnie, ale prosiłam go żeby odszedł bo nie chciałam z nim o tym rozmawiać.
W końcu Deena weszła do środka.
-Sophie co się do cholery stało?-
-Anothy mnie...-zatrzymałam się, żeby złapać powietrza.-Przyszłam do niego ponieważ dzwonił a ja nie miałam siły powstrzymać go, ale...-
-Sophie, zrobił Ci coś oprócz fizycznych śladów?-
Powoli skinęłam głową.
-Dobra, chodźmy do domu.-
Kiedy nie mogłam się podnieść Deena wzięła mnie na ręce.
Posadziła mnie na tylnych siedzeniach Audi. Po chwili usiadła na miejscu kierowcy.
-Sophie, wieczorem wyśle Jane i Rue do...-
-Zrób co chcesz i proszę nie dawaj mi szczegółów, nie potrzebuje ich.-szepnęłam.
-Dobrze.-
Resztę drogi jechałyśmy w milczeniu.
Deena zaprowadziła mnie do pokoju i kiedy miała wyjść zapytałam ją.-Gdzie jest Nicky?-
-Śpi, skłamałam mu, że wiem gdzie jesteś.-
-Dziękuje, możesz się jutro nim zaopiekować... potrzebuje pobyć sama.-
-Okej.-
Kiedy zasypiałam słyszałam strzępki rozmowy Deeny Rue i Jane.
-Trzeba pozbyć się Anothego, wiedziałyśmy, że to był zły pomysł, żeby ktoś nas znał, ale stało się więc musimy go usunąć.-
-Dlaczego?-Jane i Rue zapytały w tym samym czasie.
-Bo zrobił coś więcej niż tylko posiniaczenie Sophie.-
-Cholera, masz na myśli gwałt?-zapytała Jane.
-Cicho. Tak ,ale nie pozwólmy żeby Nicky albo Sophie nas usłyszeli.
Ups za późno.
-Pozbądźcie się go, widzę Was rano.
-Pa Deena.-słyszałam jak mówi Rue.
Dziękuje Deena. Powoli zaczynałam zasypiać. Myślałam, że mogę uciec przed tym wszystkim, ale koszmary ciągle mnie prześladowały.
Spokój znalazłam dopiero w głośniej muzyce dzięki której chociaż trochę mogłam zapomnieć.
_______________________________
Hejka to znowu ja Weronika :) Rozdział nie jest sprawdzony zrobię to jutro bo teraz nie mam siły. Dziękujemy za tyle komentarzy <3 Prosimy, jeżeli to czytasz to skomentuj to daje nam siłe na tłumaczenie tego i dzięki temu rozdziały pojawiają się szybciej :) Do następnego :)
Jeździłem już od godziny. W pewnym momencie zadzwoniłem do Deeny, żeby zapytać jakim samochodem pojechała Sophie, to był BMW Aplina B7. To jest najmniej powszechny samochód w Srtadford, ale nie miałem czasu się nad tym zastanawiać.
Jechałem w dół ulicą Erie, która znajduje się w południowej części Stradford, kiedy zobaczyłem coś co przypomnia Apline. Była zaparkowana na zewnątrz motelu Rosecourt.
Wjechałem na parking i zaparkowałem obok samochodu Sophie.To było zdecydowanie niebieskie BMW Aplina B7. Zajrzałem do środa, żeby sprawdzić czy nie ma w środku Soph, ale samochód był pusty. Spojrzałem na tablice rejestracyjną, na której było napisane zag-427. Przypomniałem sobie, że wszystkie ich samochody mają na rejestracji 427 więc zapukałem w szybę.
Nie było odpowiedzi.
-Sophie?-krzyknąłem.
Znów brak odpowiedzi.
Wróciłem do mojego samochodu i wziąłem nóż. Jeżeli Sophie nie zamierza odpowiedzieć to ja otworze samochód. Włożyłem nóż do wejścia na kluczyki po jakiejś sekundzie poczułem, że zamek się otworzył. Otworzyłem drzwi.
I zobaczyłem małą postać leżącą na siedzeniach.
Odsunąłem koc żeby zobaczyć Sophie. Odetchnąłem z ulgą ale nie trwała ona długo.
Miała zamknięte oczy i duże rozcięcie na policzku.
-Sophie?-powiedziałem w panice potrząsając nią.-Obudź się, kochanie proszę obudź się.-
Po chwili sprawdziłem jej puls na szczęście był tak jeszcze.
Ponownie nią potrząsnąłem.
Za chwile zaczęła trzepotać oczami.
-Sophie wszytko w porządku? Co się stało?-
-Jason, odejdź.-powiedziała słabym głosem.
-Sophie..-
-Odejdź.-Widziałem, że była bliska płaczu.
-Odejdę, ale dzwonie do Deeny.-
Nie odpowiedziała.
Wyszedłem z samochodu i wybrałem numer Deeny.
-Jason czy..-
-Ona jest na parkingu przy motelu Rosecourt.-
-Jane i ja będziemy tak za 5 minut.-
-Wyrzuciła mnie.-
-Będziemy za 5 minut zostań tam gdzie jesteś.-
-Okej.-
Rozłączyłem się.
Po paru minutach zobaczyłem Deene i Jane.
Deena pobiegła do Sophie a Jane została razem ze mną.
Mogłem usłyszeć kawałki rozmowy dziewczyn.
-Sophie, co się do cholery stało?-
-Anthony...-nie mogłem usłyszeć dalszej części, ale kiedy Jane usłyszała to imię, westchnęła.
-Chodźmy już.-
Deena wyszła niosąc Sophie. Jej drobne ciało było w tak samo złym stanie jak jej policzek.
Deena przełożyła sobie Sophie przez ramię.
-Zadzwonię do Ciebie później.-powiedziała do mnie Deena.
Deena podała klucze do Jane klucze B7, a sama wsiadła do Audi A8.
Obserwowałem jak odjeżdżają, a potem wskoczyłem do swojego samochodu całkowicie zmartwiony.
Sophie's Pov
Jason obudził mnie, ale prosiłam go żeby odszedł bo nie chciałam z nim o tym rozmawiać.
W końcu Deena weszła do środka.
-Sophie co się do cholery stało?-
-Anothy mnie...-zatrzymałam się, żeby złapać powietrza.-Przyszłam do niego ponieważ dzwonił a ja nie miałam siły powstrzymać go, ale...-
-Sophie, zrobił Ci coś oprócz fizycznych śladów?-
Powoli skinęłam głową.
-Dobra, chodźmy do domu.-
Kiedy nie mogłam się podnieść Deena wzięła mnie na ręce.
Posadziła mnie na tylnych siedzeniach Audi. Po chwili usiadła na miejscu kierowcy.
-Sophie, wieczorem wyśle Jane i Rue do...-
-Zrób co chcesz i proszę nie dawaj mi szczegółów, nie potrzebuje ich.-szepnęłam.
-Dobrze.-
Resztę drogi jechałyśmy w milczeniu.
Deena zaprowadziła mnie do pokoju i kiedy miała wyjść zapytałam ją.-Gdzie jest Nicky?-
-Śpi, skłamałam mu, że wiem gdzie jesteś.-
-Dziękuje, możesz się jutro nim zaopiekować... potrzebuje pobyć sama.-
-Okej.-
Kiedy zasypiałam słyszałam strzępki rozmowy Deeny Rue i Jane.
-Trzeba pozbyć się Anothego, wiedziałyśmy, że to był zły pomysł, żeby ktoś nas znał, ale stało się więc musimy go usunąć.-
-Dlaczego?-Jane i Rue zapytały w tym samym czasie.
-Bo zrobił coś więcej niż tylko posiniaczenie Sophie.-
-Cholera, masz na myśli gwałt?-zapytała Jane.
-Cicho. Tak ,ale nie pozwólmy żeby Nicky albo Sophie nas usłyszeli.
Ups za późno.
-Pozbądźcie się go, widzę Was rano.
-Pa Deena.-słyszałam jak mówi Rue.
Dziękuje Deena. Powoli zaczynałam zasypiać. Myślałam, że mogę uciec przed tym wszystkim, ale koszmary ciągle mnie prześladowały.
Spokój znalazłam dopiero w głośniej muzyce dzięki której chociaż trochę mogłam zapomnieć.
_______________________________
Hejka to znowu ja Weronika :) Rozdział nie jest sprawdzony zrobię to jutro bo teraz nie mam siły. Dziękujemy za tyle komentarzy <3 Prosimy, jeżeli to czytasz to skomentuj to daje nam siłe na tłumaczenie tego i dzięki temu rozdziały pojawiają się szybciej :) Do następnego :)
piątek, 21 marca 2014
Rozdział 15
SOPHIE’S POV
Rue i Jena wreszcie pokazały się po ostatniej nocy. Nie powiedziałam nic na ich temat, potrząsnęłam tylko głową i poszłam do mojego pokoju.
Siedziałam w moim aucie czekając na Nickiego. Ten dzieciak był powolny. Przypuszczam, że powinnam być bardziej wyrozumiała co do rodzaju tego wolnego tempa, ale i tak nadal jestem niecierpliwa. Mój telefon zaczął dzwonić. Kto chce coś teraz ode mnie?
Nieznany numer. Świetnie, takie numery były straszne albo zabawne. Mam nadzieję, że to ta druga opcja.
-Halo?
-Sophie.- usłyszałam znajomy głos w telefonie. Okej, myślę, że nieznane numery mogą być zwykłym bólem dupy.
-Anthony. Co chcesz?
-Potrzebuję twojej pomocy.
-Co?
-Zrozum, potrzebuję żebyś przyszła.
-Nie mogę.
-Czemu nie możesz?
-Muszę zabrać mojego młodszego brata.
-Odwieź go do domu i przyjedź.
-Tylko mi powiedz co chcesz? Czego potrzebujesz? Chcesz, żeby usunąć kogoś z twojej drogi?
Anthony był jedyną osobą spoza 427, która wiedziała kim my naprawdę jesteśmy.
-Och, czy ktoś ci nie pozwala przyjechać do mnie?
-Nie, dobrze przyjadę, daj mi pół godziny.-Powiedziałam nie wiedząc na co się właśnie zgodziłam.
JASON’S POV
Szedłem w kierunku Hondy Ridgelina Sophie kiedy zobaczyłem, że rozmawia przez telefon, i nie wyglądała na szczęśliwą. Zatrzymałem się i miałem zamiar poczekać, aż odłoży telefon, ale zobaczyłem, że Nicki idzie w stronę auta.
-Jason!- Cody przybiegł w moją stronę.
-Co?- jęknąłem.
-Spotkanie, u Riley’ego, za 15 minut.
-W klubie czy w domu?
- klubie.
-Więc pod ziemią za 15 minut?
-Jep, do zobaczenia.
-Cześć Cody.
Poszedłem do mojego auta i pojechałem do podziemia zobaczyć co jest takim wielkim zamieszaniem.
SOPHIE’S POV
Odwiozłam Nickiego do domu i pojechałam do Anthony’ego. Byłam naprawdę zdenerwowana co chciał ode mnie. On nigdy nic nie chciał, nigdy. Zawsze załatwiał ze mną sprawy przez telefon.
Wymieniłam auto na BMW Alpina B7. Lubiłam jak najmniej wyróżniające się, drogie auta i takie właśnie wybierałam, kosztowne.
Wjechałam na podjazd Anthony’ego, wysiadłam z auta i zadzwoniłam do drzwi. Anthony nie był bogaty, mieszkał w biednej, zachodniej części miasta.
Podeszłam do drzwi i zapukałam.
-Sophie!-Anthony powiedział kiedy otworzył drzwi.
-Anthony, co ty do cholery chciałeś TERAZ?- byłam zła, ponieważ miałam masę innych rzeczydo robienia.
-Wejdź.
-Może ja nie chcę.
-Powiedziałem wejdź.
-Dobra.- weszłam do środka, a on zamknął drzwi.
-Teraz powiedz, co chciałeś?
-Ciebie.
JASON’S POV
Przyjechałem do podziemia i wszedłem do środka. John, Riley, Phil i ośmiu innych było już tu. Usiadłem i zacząłem słuchać o czym rozmawiają.
-Myślę, że mój gang powinien dowodzić w zniszczeniu 427.- Phil warknął- Straciłem mój dom i klub. Gdzie mnie umieśćcie?
-Ale dlaczego 427 jest takie ważne dla ciebie? Oni jedynie działają przeciwko wam chłopaki.- Riley odparował – Co spieprzyłeś tym razem?!
-Nic! Nie robiliśmy absolutnie nic, aby ich sprowokować! Dobrze wiecie jak atakuje 427! Jedynie losowo. Na was też przyjdzie kolej.- Phil wrzasnął.
-Czy ktoś z twoich ludzi stracił życie przez 427?- zapytałem, bo zaczynało mnie to irytować.
-Nie……- powiedział Phil.
-Kiedy John i ja dowodziliśmy akcją straciliśmy Alexa przez 427-powiedziałem
Phil i Riley spojrzeli na siebie.
-Dzieciak ma rację.- John mnie poparł.
-Nie jestem dzieciakiem.- jęknąłem
John zamknął oczy.
Po skończonym spotkaniu było ustalone, że to ja i John
będziemy dowodzić. Dzięki Bogu. Phil i Riley mieli idiotyczne pomysły.
Wskoczyłem do samochodu i zanim odjechałem sprawdziłem mój telefon.
-Jason? Tu Deena. Nie możemy nigdzie znaleźć Sophie i zastanawiamy się czy nie jest z tobą.
Poczułem, że krew napływa mi do żył.
-Nie.
-Zadzwonię, cześć Jason
-Pa Deena.
Wyjechałem z mojego miejsca parkingowego. Muszę znaleźć Sophie. Czułem, że stało się coś strasznego, a ja nie pozwolę, żeby coś jej się stało.
__________________________________________________________________________________
No i jest :) Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać, ale była szkołą, masa sprawdzianów, do tego choroba. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Naprawdę każdy komentarz sprawia nam wielką radość i motywację do dalszego pisania, więc....
Rue i Jena wreszcie pokazały się po ostatniej nocy. Nie powiedziałam nic na ich temat, potrząsnęłam tylko głową i poszłam do mojego pokoju.
Siedziałam w moim aucie czekając na Nickiego. Ten dzieciak był powolny. Przypuszczam, że powinnam być bardziej wyrozumiała co do rodzaju tego wolnego tempa, ale i tak nadal jestem niecierpliwa. Mój telefon zaczął dzwonić. Kto chce coś teraz ode mnie?
Nieznany numer. Świetnie, takie numery były straszne albo zabawne. Mam nadzieję, że to ta druga opcja.
-Halo?
-Sophie.- usłyszałam znajomy głos w telefonie. Okej, myślę, że nieznane numery mogą być zwykłym bólem dupy.
-Anthony. Co chcesz?
-Potrzebuję twojej pomocy.
-Co?
-Zrozum, potrzebuję żebyś przyszła.
-Nie mogę.
-Czemu nie możesz?
-Muszę zabrać mojego młodszego brata.
-Odwieź go do domu i przyjedź.
-Tylko mi powiedz co chcesz? Czego potrzebujesz? Chcesz, żeby usunąć kogoś z twojej drogi?
Anthony był jedyną osobą spoza 427, która wiedziała kim my naprawdę jesteśmy.
-Och, czy ktoś ci nie pozwala przyjechać do mnie?
-Nie, dobrze przyjadę, daj mi pół godziny.-Powiedziałam nie wiedząc na co się właśnie zgodziłam.
JASON’S POV
Szedłem w kierunku Hondy Ridgelina Sophie kiedy zobaczyłem, że rozmawia przez telefon, i nie wyglądała na szczęśliwą. Zatrzymałem się i miałem zamiar poczekać, aż odłoży telefon, ale zobaczyłem, że Nicki idzie w stronę auta.
-Jason!- Cody przybiegł w moją stronę.
-Co?- jęknąłem.
-Spotkanie, u Riley’ego, za 15 minut.
-W klubie czy w domu?
- klubie.
-Więc pod ziemią za 15 minut?
-Jep, do zobaczenia.
-Cześć Cody.
Poszedłem do mojego auta i pojechałem do podziemia zobaczyć co jest takim wielkim zamieszaniem.
SOPHIE’S POV
Odwiozłam Nickiego do domu i pojechałam do Anthony’ego. Byłam naprawdę zdenerwowana co chciał ode mnie. On nigdy nic nie chciał, nigdy. Zawsze załatwiał ze mną sprawy przez telefon.
Wymieniłam auto na BMW Alpina B7. Lubiłam jak najmniej wyróżniające się, drogie auta i takie właśnie wybierałam, kosztowne.
Wjechałam na podjazd Anthony’ego, wysiadłam z auta i zadzwoniłam do drzwi. Anthony nie był bogaty, mieszkał w biednej, zachodniej części miasta.
Podeszłam do drzwi i zapukałam.
-Sophie!-Anthony powiedział kiedy otworzył drzwi.
-Anthony, co ty do cholery chciałeś TERAZ?- byłam zła, ponieważ miałam masę innych rzeczydo robienia.
-Wejdź.
-Może ja nie chcę.
-Powiedziałem wejdź.
-Dobra.- weszłam do środka, a on zamknął drzwi.
-Teraz powiedz, co chciałeś?
-Ciebie.
JASON’S POV
Przyjechałem do podziemia i wszedłem do środka. John, Riley, Phil i ośmiu innych było już tu. Usiadłem i zacząłem słuchać o czym rozmawiają.
-Myślę, że mój gang powinien dowodzić w zniszczeniu 427.- Phil warknął- Straciłem mój dom i klub. Gdzie mnie umieśćcie?
-Ale dlaczego 427 jest takie ważne dla ciebie? Oni jedynie działają przeciwko wam chłopaki.- Riley odparował – Co spieprzyłeś tym razem?!
-Nic! Nie robiliśmy absolutnie nic, aby ich sprowokować! Dobrze wiecie jak atakuje 427! Jedynie losowo. Na was też przyjdzie kolej.- Phil wrzasnął.
-Czy ktoś z twoich ludzi stracił życie przez 427?- zapytałem, bo zaczynało mnie to irytować.
-Nie……- powiedział Phil.
-Kiedy John i ja dowodziliśmy akcją straciliśmy Alexa przez 427-powiedziałem
Phil i Riley spojrzeli na siebie.
-Dzieciak ma rację.- John mnie poparł.
-Nie jestem dzieciakiem.- jęknąłem
John zamknął oczy.
--- 4 nieodebrane połączenia od numeru którego nie znałem *** -
*** - 1427 ----
Odzwoniłem na ten numer.
-Halo.- osoba odezwała się, była to dziewczyna i
brzmiała na spanikowaną.
-Hej, z kim
rozmawiam?- powiedziałem-Jason? Tu Deena. Nie możemy nigdzie znaleźć Sophie i zastanawiamy się czy nie jest z tobą.
Poczułem, że krew napływa mi do żył.
-Nie.
-Okej, dzięki. Proszę
zadzwoń do mnie jeśli będziesz coś wiedział.
-Ok, zadzwoń do mnie jak ją znajdziecie.-Zadzwonię, cześć Jason
-Pa Deena.
Wyjechałem z mojego miejsca parkingowego. Muszę znaleźć Sophie. Czułem, że stało się coś strasznego, a ja nie pozwolę, żeby coś jej się stało.
No i jest :) Wybaczcie, że tak długo musieliście czekać, ale była szkołą, masa sprawdzianów, do tego choroba. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Naprawdę każdy komentarz sprawia nam wielką radość i motywację do dalszego pisania, więc....
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
Mamy dla was smutną wiadomość :c Julita postanowiła, że nie będzie już tłumaczyć, przykro mi bo zaczynałyśmy ten blog razem i razem powinnyśmy go skończyć, ale jeśli nie chcę, to nie będziemy jej zmuszać. Tak więc na razie będziemy tłumaczyć we dwie. Kiedy pojawi się następny rozdział zależy też od was :) MOTYWACJA !!!
Dziękuję wam, że jesteście, że czytacie naszego bloga :)
Udostępniajcie i komentujcie
xoxo
Martyna
Subskrybuj:
Posty (Atom)