Bad Girls Don't Die

Bad Girls Don't Die

wtorek, 3 czerwca 2014

Rozdział 18

"Powiedziałem, że Cie kocham. Myślałem, że jest to odwzajemnione uczucie."

*piątek noc*

S-

Poszłam dzisiaj do szkoły i wczoraj. Dostawałam od każdego dziwne spojrzenia. Zgaduje, że ta duża
 blizna na moim policzku miała coś z tym wspolnego.

Conrad mnie przytulił, czego nie oczekiwałam. Chyba każdy ma jakąś sentymentalną stronę...
Ale potem on troche miał ubaw z zadań domowych, ktore musiałam nadrobić. A tego było naprawdę
dużo.

Nicky i ja mieliśmy w końcu troche czasu dla siebie. Oglądaliśmy "Igrzyska Śmierci" i
leżeliśmy na kanapie. Dziewczyny wyszły, a kiedy Jason pytał o mnie, mowilam, że jestem zajęta.

Zaczelismy oglądać "Igrzyska śmierci", kiedy moj telefon zabrzęczał. Zignorowałam to.

-Sprawdź co to - Wyszeptał Nicky.
-nie

- A co jeśli to Lily

-Dobra

To nie była Lily, była to Rue.

Otworzyłam wiadomość:

Rue- Musisz zjechać na doł. Teraz.

Ja- Nie moge. Spędzam teraz czas z Nicky. Pamiętasz?

Rue- To ważne. Nie będziesz szcześliwa

Ja- nie możesz poprostu wysłać mi zdjęcia?

Rue- Nie, musisz to zobaczyć na własne oczy.

Ja- Dobra.

-Nicky?

-Niech zgadne, musisz wyjść? - Zapytał

-Przepraszam. Nie wychodziłabym, ale Rue-

-W porządku. Będe tu, kiedy wrocisz.

-okey.- spauzowałam film i wstałam.

Wsiadłam w B7. Jechałam B7, ponieważ potrzebawałam mojego Range Rover'a naprawionego,
żebym mogła jezdzic z Nickiem do domu. Wciąż nie mogłam mu powiedzieć wszystkiego.
Pytał, ale nie dam radu mu tego powiedzieć. To za bardzo go zrani.

Jechałam do '427s club' the pent.4.

Rue czekała na mnie na zewnątrz.

- No weź co tak długo!- Krzykneła na mnie

- A sorry, MUSIAŁAM  porzucić mojego młodszego braciszka, kiedy mieliśmy mieć razem filmową
noc. A teraz, co to za wielka sprawa?

-Chodź za mną.

Szłam za nią. Z tyłu klubu było grafiti "427". To jest czas by się pokazać w sobote 10 listopada,
na polnocnej granicy o 22.

cholera.

- Co zamierzamy zrobić? - Slyszałam jak Mckenzie pytała

-Będziemy jutro o 22 na  granicy.

-Sophie, co jeśli..-

-Żadnego co jeśli. Idziemy.

-Po co?

- Żeby wygrać.

-Soph..-

-Musze iśc do domu. Musze wszystko powiedzieć Nickowi, bo jeśli jutro nie wroce do domu,
on musi wiedzieć.

-Sophie, co do kurwy? Mowisz, że możemy zginąć? - słyszałam krzyk Jane.

-Nie wiemy co za gang nadchodzi! To mogą być każdy z trzech! Oni wszyscy byśmybyly 
martwe, nie byłabym tym zdziwiona.

Wskoczyłam do mojego auta i pojechałam do domu.

- Nicky musimy o czymś porozmawiać.

-Jeśli zamierzasz dać mi "tą rozmowe" ojcowską, to własnie skończyłem tym, że ze mna
jest w porządku.

- Nie. O tym co się zdarzyło na drodze do domu.

Nicky spojrzał na mnie- okey.

- Zamierzam tobie powiedzieć, pewnie będziesz wściekły i prawdopodobnie znienawidzisz
mnie i zrozumiem to.

Nicky kiwnął.

- Wiesz, że Gang 427 jest w mieście.

Nicky kiwnął głową.

-Jestem częścią tego gangu, nie tylko częścią, ja go stworzyłam. Jestem tak jakby liderem...-
ucichłam.

- Więc ci ludzie, ktorzy do nas strzelali, chcieli Ciebie zabić. Ale wy jesteści najbardziej dyskretnym
gangiem w Kanadzie?Jak? Ja nie..

-Oni znają moj samochód, albo rover, ktory zostawiłam pewnego dnia w 427 gear.

-Soph?

-Ta?: - powiedziałam, patrząc się w stopy.

-Nie jestem zły, nie nienawidze Cię. Tak jestem zdenerwowany ale dlaczego ty mi to mowisz teraz?

- Inny gang wyzywa nas, widzimy sie z nimi jutro w nocy i jeśli ja nie wroce...- Zaczełam się jąkać-
- zaopiekuj sie za mnie Lily.

Nicky popatrzył na mnie w szoku. - Nie, musisz wrocic! Nie możesz nie wroocic! W końcu mamy
Cie spowrotem i teraz mowisz, że możemy Cie znowu stracić? Nie Sophie, nie, prosze nie. -
- Mogę powiedzieć, że był blisko rozpłakania się.

Pociągnełam go w moje ramiona. - Bedzie dobrze.Wszystko będzie dobrze. - Wyszeptałam -
Zrobię wszytsko, żeby wrocić.

- Obiecujesz?

- Obiecuje.

Wytarłam łzy z jego twarzy. - Nie płacz przeze mnie.

----------------------------------------------

S-
Była Sobota 21:45. Mogłabym poczuć napięcie w powietrzu. Wszyscy byli w swoich czarnych
kapturach 427 i spodniach.

Jane zgłosiła się jako wolontariusz by mo;wić za nas. Dobra przesadziłam ze słowem 'wolontariusz'.
Bardziej po dwo;ch godzinach walki znami, zgodziła się. Co stawią ja w największym zagrożeniu.

Wszystkie siedzimy w samochodzie i jedziemy na highway 2.

Nikt nic nie mo;wił przez całą droge.

Stało tam 5 innych zaparkowanych aut na zawnątrz toru. Jeden rozpoznałam, Jasona fisker.

Zanim wyszłyśmy, przemowiłam - Wszystkie wyjdziemy z tego.

Nikt sie ze mna nie zgodził, ale wszytskie miałyśmy taką samą nadzieje.

Szłyśmy  wzdłuż granicy. Wszytskie trzy pozostałe gangi Stratford stały po drugiej stronie granicy.

-Tak myśleliśmy, że sie pojawicie. - Usłyszałam jeden strzał

- Nie jesteśmy tcho;rzami - odpowiedziała Jane

-Wow. to dziewczyna! Nie wiedziałem chłopaki, że macie w gangu dziewczyne- Usłyszałam jak
Phill krzyknął.

- A co to jest wbrew zasadom?- krzykneła Jane

- Nie, ale zwykle dziewczyny są w gangu do sexu nie do walk. - Riley krzyknął

Zrobiłam krok naprzód  pokazując, że nie jestem zadowolona tą uwagą.

- Woah, sorry! - powiedział Riley.

Wycowałam się do tyłu, nie zaczynając niczego innego.

- Czego nie pokażecie nam waszych twarzy? - John. brat Jasona. krzyknął.

-Przez dwa lata wypracowaliśmy sobie, żeby nikt nie znał naszych tożsamości.
Chyba nie myślisz, że tak łatwo się poddamy?

-Jaka jest stawka ?

- Wszyscy mamy rodziny, o ktore sie wciąż troszczymy.

Ledwo widziałam wzdrgnięcie Rue.

- I założe sie, że są z was dumni. - powiedział Jason.

Tym razem ja sie wzdrygnełam.

-Oni nic nie wiedzą.

Poza Nickiem. Nicky wie.

-Jest jedna osoba. Ktora wie kim jesteście. Sophie.

Kurwa, Jason zamkni swoją jebaną twarz!!

-Zostaw Sophie z dala od tego. - Jane wyszła na przeciw temu.

-Co jesli ona jest z tyłu mojego mieszkania związana? I jeśi mnie nie posłuchacie, mam kogoś
tam kto mogl by ją zastrzelić.- Ktoś z Jasona gangu, myśle że to Cody powiedział.

Wyciągnełam moją broń.

Miałam już coś powiedzieć, ale Jane zna mnie za dobrze

-Zostawicie Sophie w spokoju albo przysięgam, że już nikt nigdy o was nie usłyszy.

Nagle z nikąd wystrzeliła broń. To Rue dostała.

Zobaczyłam jakiegoś kolesie stojącego obok Riley'a z bronią uniesioną.

Moja broń wystrzeliła sekundy pozniej.

Nawet nie patrzyłam jak jego ciało spada na ziemie po tym jak kula przeszła przez jego czaszke.

-Każdy jeśli sie ruszy, nie będziemy sie wachać by zrobic to ponownie. - Usłyszłam krzyk Jane.

Andi i Kenzie podnosiły Rue.

Nie wiedziałam gdzie kula trawiła, ale wiedziałam, że jest źle.

Odwrociłam sie w ich strony.

Troje z nich patrzyło sie na kolesia leżącego na ziemi,a reszta sie gapiła na nas.

Odwrocilam się i wskoczyłam na miejsce kierowcy.

-Co z nią?

-Dostała bliska serca. - usłyszałam szept Kenzie.

To był wyścig do szpitala. Czas był wszystkim.

Zabrałyśmy Rue do szpitala, potem poszłyśmy do domu sie przebrać.

Wyjaśniłam Nickowi co sie stało. I on wro;cił razem z nami do szpitala.

Rue leżała na Oiomie. Powiedziałyśmy, że Rue została postrzelona przy dole rzeki.
Nie wiedziałyśmy kto to był, ale to nie był przypadek. Wiedziałysmy, że to oznacza policje,
ale musimy pomoc Rue przez to przejść i to jest tego warte.

Nie moge tu siedzieć ani chwili dłużej.

-Andi zostań tu z Nicky. Jane, kenzie Chodźcie.

Andi dała mi dziwne spojrzenie. Jane i Kenzie poszły za mną.

-Chodźcie.

-Gdzie idziemy?

-To był ktoś z Rileya Gangu. Mogłam go zastrzelić ale takie nie jest 427.

-Co zamierzamy zrobić?

-Po prostu nadchodzimy.

Wskoczyłam do mojego auta, JAne i McKenzie wskoczyły do tyłu. Prowadziłam w kierunku
terytorium Riley'ego.

Zatrzymałam się na przodzie jego domu i wyskoczyłam z auta.

Podeszłam od prawej strony od okna na przodzie. Na szczęscie nikogo nie było w domu
więc nie musiałam się martwić tym, że ktoś mnie zobaczy.

Stukłam szybe w oknie.

Wyciągnełam zapałki z kieszeni. Odpaliłam i wrzuciłam do środka.

Tak, to niebyło tak szkodliwe jak benzyna ale to tez przyniesie troche szkod.

-Sophie!- KRZYKNĘŁA Jane.

Wrocilam do samochodu.

-Zasłużyli na to. - powiedziałam wskakując do auta.

J-

Nie powinienem wciągać w to Sophie. Wkurzy sie jak sie dowie. I tak już za poźno.
Każdy martwi się więzieniem. On został postrzelony. Noo oni sie nie martwili, oni byli wkurwieni,
bo przecież on nie żył. Zastanawiam się jeśli osoba z 427 umarła. Zastanawiam się kto to był.
Ktokolwiek to był, teraz to nie ma znaczenie.

John zabrał nas zdala od granicy. Nie musimy sie martwić więzieniem, to nie był już nasz problem.

Gdy byliśmy w samochodzie, Cody przemowil:

-427 ma dziewczyne w środku.

-Yea.- John i powiedzieliśmy razem

- I ktoś z drużyna Riley'go postrzelił kogos z 427.- powiedział Ryan

-427 bedzie powodem piekła każdego w pobliżu granic. Czuje to. - powiedział Chaz.

Westchnąłem, wiedząc że jest to prawdą.
Wyciągnąłem moj telefon, żeby napisać do Sophie.

JA- Hej, możemy porozmawiać?

Żadnej odpowiedzi.

Znowu westchnąłem. Założe się, że 427 już jej powiedziało, że tam byłem.
Zastanawiam sie czy sie wnerwiła.

S-

Jason do mnie napisał. Nie odpisałam. Nie wiem co odpisać. Rue była w szpitalnym łozku i
on jest po części tego powodem, ale my także jesteśmy tego powodem.

To także stawia nas w ryzyku. Jeśli Rue umrze, oni dowiedzą sie, że Rue była częścią 427.
A jeśli Rue przeżyje szpitalna dokumentacja może ją postawić w ryzyku.

Deena starała się przekonać szpital, by nie wpisywać tego do szpitalnej dokumentacji.
Jeśli przeżyje to mogłoby jej pomo;c,ale jeśli ona nie...

Przestań myśleć o tym jeśli ona nie przeżyje. W duchu krzyczałam na siebie.

-Kenzie?-powiedziałam

-taa?

-Zamierzam isć do domu i posiedzieć trochę z Nickiem. Zadzwoń jeśli coś sie bedzie działo, okey?

Kenzie kiwnełą. Nicky wstał i poszedł za mną.

Wziełam z Nickiem Suburbana, zostawiając B7 dziewczyną. Moj telefon znowu zabrzęczał,
popatrzyłam na niego. Kolejna wiadomość od JAsona.

Weszłam do domu i odprowadziłam Nickiego do jego pokoju.

-CZy Rue wyjdzie z tego?- zapytał smutno.

-Mam taką nadzieje.

-Sophie to mogłaś być ty.

Cisza wypełniła poko;j na pare minut.

-taa.

Wpełzałam sie na ło;żko. Nicky czuł sie trochę śpiący w moich ramionach ale ja tylko
leżałam godzinami, modląc sie o telefon mowiący, że z Rue wszystko w porządku.

J-

Była prawie połnoc, kiedy dostaliśmy telefon od Riley'a. Jego dom przepadł. Spalił sie .

Wszyscy wiedzieliśmy kto to zrobił, ale nikt nie powiedział tego na głos.

Mieli prawo być wściekli, ale oni dopiero co zastrzelili jednego z chłopakow Riley'a.

Jak daleko są oni zdolni zajść tym razem?

Czy zamierzają zajś tak daleko jak to zrobili z Philem i jego domem?

Probowałem pisać znowu do Sophie.

Wciąż nie odpisywała.

Zastanawiałem sie czy jest z 427 własnie teraz martwiąc sie o tego kogoś kto został postrzelony.

Westchnąłem i wyrzuciłem głowe do tyłu na kanapie.

Czułem sie śppiący martwiąc sie do cholery o Sophie.

*następny dzień*


J-

Nie dostałem żadnych wieści od Sophie. Byłem w jej domu i Nicky powiedział, że jest ona
w szpiatalu. Spytałem do kogo poszła, ale Nicky powiedział, że nie wie.

Podjechałem pod szpital gdzie zauważyłem Sophie chodzącą z telefonem. Podążyłem za nią,
szła i wreszcie zakończyła rozmowe. Stałem kilka metrow za nią. Ledwo złapała powietrze kiedy sie
odwrociła i mnie zobaczyła.

-po prostu odejdź. - POwiedziała

-Nie- złapałem ją za nadgarstek- dlaczego jestes zła?

- Ponieważ moge- powiedziała.Jej oddech przyspieszył.

- Powiedziałem, że Cie kocham i myślałem, że to jest odwzajemnione uczucie.

-Bo jest albo było. - Jej oczy zaświeciły sie jakby miała zaraz płakać.

Popchnąłem ja na ceglaną ścianę.

- spytałem dlaczego jesteś zła.


S-

Jason popchnął mnie na ceglaną ścianę.

- Ponieważ wciągnąłeś mnie wczoraj w nocy w rozmowe.- pisknełam

Czułam jak jego ciało napiera na mnie.

Czułam rownież jego małego przyjaciele napierającego na moje biodro.

-Jason nie rob tego o czym myślisz. - powiedziałam, probując sie wyswobodzić.

-a o czym ja myśle? - mruknął.

podniosłam moją noge najwyżej jak mogłam i chwyciłam moja broń z mojego buta.

Przycisnełam wyżej jego biodra.
- nie waż sie myśleć, że nie wiem jak tego użyć.
Powoli odsunął sie ode mnie. Trzymałam moj pistolet  nakierowany na jego brzuch.

-Po prostu odejdź Jason.

Jason zamknął oczy - Przepraszam- a potem odszedł.

Poszłam w przeciwnym kierunku. Jak tylko wyszlam z za zakrętu krzyknęłam,
poczułam jakby cos mnie uderzylo w glowe. Potem widziałam juz tylko ciemność.


A więc tu nowa tłumaczka, to moje pierwsze tłumaczenie. Mam nadzieję, że nie jest ono najgorsze. 
;) Przepraszam, że tak długo musieliście czekać. :)




27 komentarzy:

  1. Owww! To jest genialne! Super tlumaczysz, tylko prosze, dodawajcie czesciej rozdzialy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. jezu blagam dodaj niedlugo nowy!:((@Demiismyq

    OdpowiedzUsuń
  3. zgadzam się z anonimem bosko tłumaczysz, zarąbisty rozdział i błagam błagam jak najszybciej rozdział błagam błagam

    OdpowiedzUsuń
  4. TEN ROZDZIAŁ JEST ZAJEBISTY!

    OdpowiedzUsuń
  5. jezu ja tylko czekam az on sie dowie se sophie jest tez w gangu, a tobie zycze powodzenia z tlumaczeniem i rozdzial jest swietny :)

    OdpowiedzUsuń
  6. boszee daj nn jak najszybciej

    OdpowiedzUsuń
  7. o mój boze ;O boje sie teraz ;(

    OdpowiedzUsuń
  8. kiedy nn ? GENIALNE

    OdpowiedzUsuń
  9. bozetak sie bałam kurde ;o prosze nn ;)) jak najszybciej :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Zajefajny kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie tłumaczysz kiedy będzie next ?

    OdpowiedzUsuń
  12. kiedt następny bo sie doczekac nie moge ;d

    OdpowiedzUsuń
  13. KIEDY NN ?! troche długo ;/

    OdpowiedzUsuń
  14. pięknie cudownie i zacnie a teraz prosze o nexta

    OdpowiedzUsuń
  15. no dodajcie juz następnego :3

    OdpowiedzUsuń
  16. Dodajcie nn pls ♥♥

    OdpowiedzUsuń
  17. kiedy następny noo , ja chce 19 ! xd

    OdpowiedzUsuń
  18. HALO ? ZACZEŁYŚCIE JUZ TŁUMACZYC ?

    OdpowiedzUsuń
  19. odechciewa mi sie czekać ;cc

    OdpowiedzUsuń
  20. dodaj następny proszę ♥

    OdpowiedzUsuń
  21. Prosze kiedy next jutro mija miesiąc od dodania 18 rozdziału

    OdpowiedzUsuń
  22. cudownie tłumaczysz oby tak dalej
    #LoLa

    OdpowiedzUsuń
  23. ej no dodajesz ostatnio co miesiąc !! ;c

    OdpowiedzUsuń
  24. dodajcie wkońcu , przecież nie jest tylko jedna tłumaczka ...

    OdpowiedzUsuń